Zamknij

Czy szkoły molochy to dobre rozwiązanie?

Agnieszka WilczyńskaAgnieszka Wilczyńska 09:30, 31.07.2024 Aktualizacja: 10:25, 31.07.2024
Skomentuj Czy szkoły molochy to dobre rozwiązanie? Czy szkoły molochy to dobre rozwiązanie?

Prawdopodobnie jeszcze w tym roku zacznie się rozbudowa szkoły podstawowej nr 2 Skórzewie. Po rozbudowie będzie to druga największa szkoła w gminie.

Wiem, że przez dynamicznie przyrastającą liczbę mieszkańców w tej okolicy, potrzeba realizacji tej inwestycji jest uzasadniona, mam jednak ogromne wątpliwości czy szkoła moloch to dobre rozwiązanie dla dzieci.

Skąd moje wątpliwości?

Mam za sobą 13 lat w gminnych szkołach podstawowych. Uczyliśmy się w dwóch szkołach: ogromnej i niedużej.

Przez 12 lat moje dzieci uczęszczały do największej szkoły w naszej gminie – na Malinową w Dąbrówce. Starszy syn był pierwszym i jedynym rocznikiem, który uczęszczał tam 9 lat (bez repety) - od zerówki do 8-ej klasy. Obecnie uczy się tam ponad 1 000 dzieci. Mam znajomych wśród rodziców, nauczycieli, kadry administracyjnej, byłam tam także członkinią Rady Rodziców.

Mam także doświadczenia ze szkołą w Dąbrowie, gdzie moje dziecko spędziło zaledwie 8 miesięcy, ostatnich swojej edukacji w tej gminie.

I jak wypada porównanie?

Szkoła w Dąbrówce jest dość nowoczesna, sale wyposażone w multimedia, spore przestrzenie, jasne sale. Warunki jak na XXI wiek przystało. Ale to chyba jedne z niewielu plusów jakie mogę tej szkole przyznać. Na Malinowej, wszystko jest pięknie jak dziecko chodzi jak w zegarku, nie odbiega od normy, jest uśmiechnięte, ambitne i szybko się dostosowuje. Jeśli nie ma z nim problemu, to nie ma się czego czepiać.

Gorzej jeśli młody człowiek wymaga trochę więcej uwagi i empatii. Wtedy wszystko się wali i obnażone są największe bezsensy tego systemu. Nie tylko systemu edukacji panującego w Polsce, ale także obowiązującego w tej szkole i mam wrażenie, wciąż doskonalonego w swej nienormalności.

W listopadzie ósmej klasy zdecydowaliśmy, że czas najwyższy opuścić tę szkołę. Żałuję, że tak późno. Pod swoje skrzydła wzięła do Pani dyrektor w Dąbrowie, za co jestem jej niezwykle wdzięczna.

Na Malinowej miał łatkę nieuka, łobuza, dziecka nieprzystosowanego społecznie. Codzienne uwagi (bo tak najłatwiej było nauczycielom), rozmowy z pedagogami (tłumaczenie nam jak to on jest), wizyty u szkolnej pani psycholog, spinki z rówieśnikami... To była moja i jego codzienność. Z lekcji nie wynosił absolutnie nic, chodził do szkoły w trybie przetrwania, bo bał się, że za chwilę znów się do niego przyczepią. Odszedł z niej z dnia na dzień, bez żalu. Nie twierdzę, że on jest święty, ma swoje za uszami, ale ja jak to matka, wierzę w moje dzieci jak w nic innego na świecie.

W szkole w Dąbrowie Młody spędził zaledwie 8 miesięcy. Przez ten krótki czas zmienił się nie do poznania, odżył, znów uwierzył w siebie i swoje możliwości, zaczął się uczyć i chodził tam z przyjemnością i zmieniło się, uwierzcie mi – wszystko.

Codziennie musiał dojeżdżać gminnym autobusem 20 minut. Łącznie dojazd do szkoły zajmował mu rano godzinę i jeszcze po południu. Dla przykładu dodam, że tak polubił tą szkołę, że nawet kiedy któregoś dnia były tylko dwie lekcje, to on na nie pojechał, choć zabrało mu to pół dnia.

Zawsze wierzyłam w małe szkoły, ale teraz jestem ich wielką fanką, a te fabryki zwane szkołami najchętniej bym zamknęła i podzieliła na mniejsze. Bo aż tak istotne wcale nie są nowoczesne warunki do nauki, a najważniejsi są ludzie. W małych szkołach większy nacisk kładzie się na znajomość dziecka i jego rozwój, wsparcie. W mniejszych grupach nauczyciele mogą skupić się na silnych stronach młodych, mogą dmuchnąć w ich skrzydła.

***

Wiem, że w tych molochach także pracują dobrze nauczyciele i osoby z pasją, ale po doświadczeniach na Malinowej mam wrażenie, im dłużej są w tym chorym systemie, tym bardziej nim nasiąkają. Nie odbieram nikomu kompetencji ani dobrej woli, ale ta konkretna szkoła w moim odczuciu potrzebuje solidnej reformy, bo poprzestawiały się tam priorytety, czyli na pierwszym miejscu nie jest wsparcie i rozwijanie dzieci.

***

Z perspektywy tych lat, dochodzę do wniosku, że warto dać dzieciom szansę nauki w normalnej szkole, najlepiej małej, gdzie ich dobro będzie stawiane na pierwszym planie. Ich dobrostan psychiczny jest ważniejszy niż cała reszta. Nieważne są paski na świadectwie, ani dyplomy, a czasem nawet dobre samopoczucie rodzica, ważne żeby w miarę szczęśliwie przez to życie przejść.

Tego stresu co przeżyliśmy na Malinowej już nie cofnę, ale trzymam mocno kciuki, że mój syn dzięki szkole w Dąbrowie zobaczył, ze szkoła może być fajna i dodać wiatru w skrzydła.

Mając przed sobą rozbudowę szkoły w Skórzewie, od razu mam przed oczami moloch w Dąbrówce i wszystkie błędy jakie tam popełniono. Może warto się jeszcze raz zastanowić nad tym, co zrobić, żeby przed nimi  się ustrzec.

***

Chciałam napisać jeszcze kilka słów o Pani dyrektor Elżbiecie Zapłacie - Szwedziak z Dąbrowy. Wiem, że generalizuję, ale szkoła pod jej kierownictwem, w tym grono pedagogiczne (nauczyciele, z którymi miałam styczność), dzieci, rodzice tworzą bardzo przyjazną i harmonijną społeczność. Jako rodzic bez historii w tej szkole od pierwszego dnia poczułam się mile widziana. Na moje prośby, nawet czasem nieformalne zawsze znalazło się rozwiązanie. Dla porównania na Malinowej wielokrotnie spotkałam się z tym, że nie odpowiadano na maile, nawet te wysłane oficjalnym kanałem komunikacji.  

Zwyczajnie i serca dziękuję, bo robicie świetną szkołę i doskonałą robotę!

***

Dodam jeszcze, że mój syn opuszczając Malinową nie wierzył, że nadaje się do dobrej szkoły średniej, że do czegokolwiek się nadaje. Ostatecznie całkiem dobrze zdał egzamin ósmoklasisty i dostał się do Liceum.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%